No i stało się. Za mną już miesiąc intensywnego kursu niemieckiego… Kto by się spodziewał, że w końcu się zdecyduję. W każdym razie zajęcia mam na Zoomie dwa razy w tygodniu po trzy godziny i czuję wtedy prawdziwą germanizację dokonującą się na mojej osobie.
Do tego z osiągnięć to przeczytałam w czerwcu dziesięć tomów Sagi o Fjällbace autorstwa Camilli Läckberg, bardzo przyjemnej z resztą serii książek kryminalnych z ciekawym wątkiem obyczajowym.
Jeszcze z miłych rzeczy, to w maju odnowiłam kontakt z jedną z moich ulubionych koleżanek z gimnazjum, która regularnie wpada do Płocka i jest moim społecznym wybawieniem.
Aha, i schudłam 5 kg na poście przerywanym, ale i tak do pełnej radości brakuje mi kolejnych pięciu.
No i w czerwcu ratowałam z mamą podlota takiego o:

A potem była szybka wycieczka do skansenu w Sierpcu:




A tu z kolei łabędzia rodzina, którą stalkujemy razem z Mamą od jakiegoś czasu:

W sumie w tym momencie kończą się pozytywy.
Oprócz tego moje życie jest nudne jak flaki z olejem, każdy dzień jest dokładnie taki sam. Poza tym włosy z wypadania 50 dziennie wypadają mi po 500. Jestem w PL od 17 grudnia z miesięczną przerwą w marcu, także pół roku. Dla mnie to jest masakra i życiowe niepowodzenie, z resztą kto mnie zna, ten wie. Jestem na granicy, ostatkiem sił się staram nie płakać, nie dostać kota, pierdolca, choroby psychicznej i wrzodów żołądka, ale idzie mi raczej słabo.
Na żadne CV nie dostałam odpowiedzi. Nawet mi się już nie chce szukać pracy tak naprawdę. Z resztą 4 sierpnia będę obchodzić 12 pełnych miesięcy na bezrobociu. I tak, to jest dopiero prawdziwy dramat. Jak tak dalej pójdzie, to wrócę do UK na szmatę, cokolwiek, bo już zwyczajnie nie mogę. Chociaż z drugiej strony tam też sporo osób straciło pracę, także ekstra, serio jest moc.
D R A M A T to jedyne słowo jakie przychodzi mi na myśl, kiedy myślę o swoim życiu, także tyle w temacie 😉 Już widzę jakie znów w tym roku będę miała świetne urodziny xD Rzeczywiście, jest się z czego cieszyć, że jestem starsza i w takiej czarnej dupie, jak jeszcze nigdy.
A co do polityki, podziału Polski na dwa obozy, wszechobecnego chamstwa i braku szacunku, i ogólnie moich obserwacji, to polecę klasykiem:

No cóż… Niech żyje Konstanty Ildefons…